Rodzic dobra rada

Znasz go? Znasz Rodzica dobra rada?

Siada w swoim wygodnym fotelu, zatopiony w wygodnym świecie cyfrowych informacji, śmiesznych grafik i ustawianych zdjęć mających udowodnić wszystkim wokół, a zwłaszcza ich autorowi szczęście. Zatapia się w swojej pracy i swoich ważnych zajęciach.

Rodzic dobra rada, gdy zostaje wyrwany ze swojego świata piskiem dzieci powie Ci, że widocznie poświęcasz dzieciom zbyt mało uwagi.

Powie Ci, że pewnie dziecku się nudzi i trzeba z nim wyjść do parku, na rower lub na basen.

Rodzic dobra rada jest doskonałym obserwatorem. Widzi, że jego dziecko ma problemy z czytaniem, kiepsko rysuje szlaczki, ma średnią wymowę, brzydko się odzywa. On zna nie tylko przyczyny takiego stanu rzeczy. Mało tego, on zna rozwiązania. Powie Ci chętnie co trzeba zrobić, czytał przecież o tym ostatnio artykuł i mówiła mu Pani Basia przy wydawaniu reszty w barze. No w końcu wychowała czworo dzieci i piątkę wnuków, więc jest sprawdzonym źródłem informacji.

Rodzic dobra rada wyszuka dodatkowe zajęcia, które sprawią, że jego dziecko będzie w stanie te wszystkie niedociągnięcia naprawić, dostanie lepszą ocenę w szkole, będzie bardziej samodzielne i twórcze.

Ach, zapomniałam! Rodzic dobra rada uwielbia wszelkiego rodzaju konkursy. Oczywiście, powie Ci jak podejść do tematu, żeby dziecko zrobiło najlepszą pracę plastyczną. Ba! Powie Ci jak przygotować je do zawodów sportowych. Przeczyta o tym, z kimś porozmawia, komuś się pochwali, a później wszystko Ci przekaże. Wszyściuteńko, siadaj łap za kartkę i zapisuj. 

A gdy zabraknie Ci sił i chęci na wprowadzanie pomysłów Rodzica dobra rada w życie, gdy pot Ci będzie spływał po czole, gdy obiad będzie się przypalał, pranie schło trzeci dzień w pralce, a niedokończenia zadania zawodowe kłuły Cię w tył głowy, powiesz mu:

- A może sam byś to zrobił? Sam poszedł? Sam poświęcił swój czas?

Usłyszysz:

- No, ale jak ja? Przecież ja pracuję, ja mam do zrobienia tyle ważnych rzeczy takich jak... jak... a zresztą no nie będę Ci się tłumaczył/a.

Nie martw się, dostaniesz też instrukcję jak lepiej radzić sobie ze stresem i dostaniesz wykład jak ta twoja złość destrukcyjnie wpływa na rozwój dziecka.

Znasz takiego Rodzica? Życie z nim jest ciężkie. Czasem może okazać się, że takim rodzicem jesteśmy my sami. Dlaczego? Bo zaplanować jest łatwiej niż zrobić.



Komentarze

  1. Ja też mam taką wkurzoną żonę. Niepracującą. Problem w tym, że ten obiad się przypala, bo planuje go i robi na szybko o godzinie 16. W międzyczasie zbywa dziecko i mówi że się z nim pobawi za chwilę. Chwila ta następuje o 20:00 kiedy dziecko ma iść spać, no i dziecko idzie spać o 22:00. Obiad jest tak późno bo żona jako życiowy priorytet ustawił sobie prace na balkonie. Tam spędza dużo czasu, jakieś pielenie kwiatuszków, no bo przecież ten parasol trzeba rozłożyć a później złożyć, no bo ona tylko chciała podlać. Obiad przypalony, pranie w pralce drugi dzień. Ale ona się nie musi rozwijać. Nie musi pracować nad jakimkolwiek systemem pracy w domu. Do 13:00 w piżamce. Przy jakiejkolwiek sugestii, że musi wprowadzić jakiś system, reaguje agresją. Jest wkurzoną żoną. No bo jak to?! Jej zegarek nie będzie wydawać poleceń! "Ale co to? Już 16:00? Co ja na obiad zrobię? Marek, przerwij pracę, bo mi przecieru pomidorowego brakuje". To moja wina. Męża. Wychowałem sobie taką żonę. Wszystko za nią robiłem i wyręczałem pomimo tego, że robiłem to w czasie mojej pracy. To moja wina że zrobiłem z niej osobą nieporadną. No bo jeśli kogoś wyręczasz w rzeczach które sam ma zrobić to staje się nieporadny. Dzisiaj wylała sobie na podłogę w łazience wybielacz. Nieporadnie wlewała go do pralki. Oczywiście od razu wkurzona, bo wszystko się psuje. Na pytanie czy musi na mnie krzyczeć, powiedziała, że tak. Będzie krzyczeć na świat, na nas. Łojej, jaka tragedia była gdy córka zapytała co się stało i powiedziałem jej że mama nie trafiła płynem do pralki. Od razu, że nie lubię kobiet, że mam sobie znaleźć inną albo może jakiegoś pana to mi będzie lepiej. Czytałem wiele poradników mówiących, że nieracjonalne zachowania u kobiet są normalne. Że mam się przyzwyczaić i po prostu stać jak twardy samiec i koić jej nerwy. Tak zrobię, chociaż przyznam, że powoli zaczynam ją uczyć samodzielności. Odpowiedzialność za własne błędy zdobędzie chyba za kolejne 35 lat. Pokora to ostatnie na co ją stać. No jest na co czekać... szkoda że córka będzie już wyuczona jak się drzeć na męża, zamiast pomyśleć jak ten wybielacz wlać w taki sposób aby się nie wylał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami sami nie widzimy, jakimi sie stajemy, ale szczeólnie w tym okresie warto słuchać tego, co mówią inni. Oczywiscie jest to trudny czas, dlatego niedoskonałości sa wybaczalne, aczkolwiek trzeba uważać, aby nie przesadzić. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dzięki