Możecie mnie za ten wpis odlubić.
Możecie powiedzieć o mnie
madka, chociaż ja tak nie do końca wiem, co dokładnie to określenie oznacza.
Chciałam
nawiązać do dzisiejszego wpisu, który ja potraktowałam jak luźny żart, ale
oczywiście życie bez dzielenia włosa na czworo jest takie smutne i na fb rozpętała się mała burza. To była tylko
scenka sytuacyjna, na rozluźnienie się, dla poprawy humoru, ale cóż.
Proszę się przyznać, ale tak w środku, przed samą sobą,
która z nas pała bezgraniczną miłością do wszystkich dzieci świata? Która z nas,
choć raz w życiu nie zdenerwowała się na cudze dziecko, bo wpychało się bezczelnie
i z premedytacją przed twoim na każdą huśtawkę, na którą właśnie planowało się
wybrać twoje dziecko.
Spychało ze zjeżdżalni.
Zabierało zabawki, które twoje
przyniosło sobie do piaskownicy i sypało piachem w oczy. Albo najzwyczajniej w
świecie setny raz chwaliło się, że ono ma coś, a twoje nie ma i jest gorsze z
tego powodu.
Jeśli takie dziecko jest wyposażone w rodzica, który zwraca uwagę
i przypomina o zasadach poprawnego zachowania to ok., bo żadne dziecko nie
rodzi się geniuszem. Każde dziecko popełnia błędy, każde dziecko prędzej czy
później popchnie inne, ale to od nas rodziców zależy czy ono zrozumie, że tak
się nie robi. To my pokazujemy mu jak funkcjonować w grupie. Przekazujemy zasady dobrego wychowania.
Jeszcze śmieszniej robi się, kiedy dziecko bezstresowego rodzica może robić co
chce, ale gdy twoje mu odpysknie następuje obraza majestatu, ale to nie o tym
miało być.
Czy w sytuacji gdy na tym placu zabaw rozglądasz się za tymże rodzicem
i wnioskujesz, że to ta osoba zatopiona w swoim smartfonie to szlag cię nie
trafia? Bo mnie trafia bardzo. Nie chodzi o to, że ma chodzić krok w krok i
pilnować, ale niech ma oko na to co się tam dzieje. Odbiegając od tematu źli
ludzie nie pojawiają się tylko w filmach i nie przytrafią obcym.
Ja nie uważam, że każdy rodzic powinien być zakochany w
moich dzieciach i rozpływać się nad nimi, od tego mają nas, własnych,
osobistych rodziców. Nie uszczęśliwiam nimi nikogo na siłę.
Nie żyje w przekonaniu, że to tylko dzieci i mają do
wszystkiego prawo. Jeśli zabierają komuś zabawki upominam, że jeśli chłopiec
pozwoli to możecie pożyczyć i się z nim pobawić.
Jeśli dziewczynka pozwoli Ci pojeździć swoim rowerkiem to
możesz. To samo tyczy się wyrywania zabawek.
Wiecie jak ja się zdenerwowałam, jak kiedyś na placu zabaw
podbiegła do mnie obca dziewczynka i z płaczem zaczęła mi wyrywać z ręki motor
mojego syna? Po pierwsze dlatego się zdenerwowałam, bo moje dziecko się
zdenerwowało, po drugie, że jej babcia śmiała się z tej sytuacji i nie zwróciła
jej wcale uwagi i była oburzona, że nie chcę jej tego naszego motoru dać, wiecie
żadne proszę, czy mogę tylko ryk i dawaj. A po trzecie dlatego, że
najzwyczajniej w świecie nie lubię takich sytuacji.
Możecie powiedzieć, że to normalne, że jak mi się nie podoba,
to mogę nie wychodzić z dziećmi w miejsca publiczne, ale zwrócicie uwagę na
jedno. Dziecko przyzwyczaja się od małego, że musi się wszystkim dzielić, bo
tak trzeba i wypada. Widzi, że rodzic każe mu być grzecznym nawet jak ktoś go
popchnie, a gdy się zdenerwuje dostaje reprymendę. W szkole jakiś łobuz zabiera
mu kanapki, pieniądze, wyszydza go, nie daj Boże robi krzywdę. I co to dziecko
zrobi? No nic nie zrobi, bo się wstydzi. Nie powie przecież rodzicom. Zaciśnie zęby
i będzie to w sobie mielić. A z mielenia w sobie powstają same złe emocje.
Nie mówię o sytuacjach typu pedofil, gwałt, przemoc
psychiczna i fizyczna, bo nie chce przechodzić od tak błahej sprawy jak
dzielenie się łopatką w piaskownicy do takich ciężkich tematów, ale moim
zdaniem jest to powiązane. Bo dzieciom każe się uśmiechać do obcych, być
grzecznym, pozwolić się przytulać, gdy nie mają na to ochoty i wierzyć, że
dorosły ma zawsze rację.
Dzieci muszą wiedzieć, że są rzeczy, którymi mogą się
podzielić, ale wcale nie muszą.
Muszą czuć, że ich ciało jest tylko ich i nikt nie może od tak
ich popychać, podszczypywać i bić.
Tak samo muszą wiedzieć to w drugą stronę, że inni udzie nie
są ich własnością.
Ja swoje dzieci wychowuje bardzo intuicyjnie, ale coś mi
mówi, że idę dobrym tropem. Bo tu nie chodzi o wychowanie dziecka na snoba, które niczym się nie dzieli i nie bawi z innymi dziećmi. Tylko o to, żeby to dziecko chciało się bawić i nie czuło się do niczego przymuszane.
Ja wychowywał tak pierwszego syna i zrobiłam z niego worek treningowy, szybko zmieniłam taktykę po szkole w której twierdzili, że histeryzuje. Teraz moi synowie jak ich biją oddają, nie dają sobie zabierać zabawek, dzielą się jak chcą i pilnują żeby żadnemu z nich krzywda się nie stała. Jak ostatnio usłyszałam od mamy zaopatrzonej w smartfona że wychowuje bandytów kryminalistow i morderców. Przynajmniej nie dadzą sobie w kaszę dmuchać od dzieci bez kontroli 😝
OdpowiedzUsuń